http://polish.ruvr.ru/2013_12_16/Partnerstwo-Wschodnie-realne-cele-a-pekne-deklaracje/ Ilja Charłamow 16.12.2013, 19:25 Projekt specjalny „Wschodnie błędy Europy”. Część I Europa promuje program „Partnerstwa Wschodniego”, do którego włączono kraje na przestrzeni postradzieckiej. Oficjalnie Bruksela deklaruje, jak mogłoby się wydawać, cel zrozumiały i pragmatyczny: rozwój kontaktów integracyjnych i stosunków dobrego sąsiedztwa z państwami euroazjatyckimi. Jednak istnieje też inny cel, specjalnie nie reklamowany – jest to maksymalne rozszerzanie skali własnych wpływów w regionie, a przy tym główne korzyści z tego mają przypadać właśnie UE. Natomiast dla jej partnerów wschodnich przeznacza się rolę dostawcy tanich rąk do pracy o minimalnym zestawie praw i ulg oraz strefy buforowej dokoła przybierającej na sile Rosji. Projekt „Partnerstwa Wschodniego” pojawił się w 2008 roku na wniosek Polski i Szwecji, a jego celami są Ukraina, Mołdawia, Gruzja, Białoruś, Armenia i Azerbejdżan. Od samego początku współautorzy projektu oświadczyli, że ich wysiłki skierowane są na rozwój demokracji i stabilności, na współpracę gospodarczą i bezpieczeństwo energetyczne, a także na aktywizację kontaktów międzyludzkich, w tym także w drodze ułatwienia reżimu wizowego. Jednak w rzeczywistości Europa proponuje prowadzenie dialogu z jakoby równoprawnymi partnerami wyłącznie na gruncie dyktowanych przez nią przepisów. Dla siebie przeznacza ona rolę absolutnego autorytetu, swego rodzaju „starszego brata”, który ma prawo do pouczania „młodszych krewnych”. Niektórzy eksperci sugerują wprost, że europejskich strategów na przestrzeni postradzieckiej interesują w pierwszej kolejności zasoby tanich rąk do pracy, nowe rynki zbytu, surowce mineralne i nadające się do sterowania z zewnątrz elity o wyraźnie zarysowanym nastawieniu antyrosyjskim. Zadaniem pośrednim jest zapewnienie dla siebie kontroli nad tranzytem rosyjskiej ropy naftowej i gazu do Europy poprzez terytoria Ukrainy, Białorusi i Mołdawii, a w najlepszym przypadku – znalezienie dla tych dróg jakiegoś zastępstwa. W związku z tym Unia Europejska przygląda się uważniej Azerbejdżanowi, posiadającemu bogate złoża ropy naftowej. Oczywiście, Europie marzy się koncepcja ścisłego otoczenia Rosji, traktowanej przez nią jako tradycyjny rywal gospodarczy i geopolityczny, „strefą buforową”, w której wpływy rosyjskie zostałyby sprowadzone do minimum. W związku z tym dyrektor Instytutu Strategicznego Planowania i Prognozowania Aleksander Gusiew powiedział "Głosowi Rosji": Bezwzględnym celem tego projektu jest oderwanie krajów byłego Związku Radzieckiego, aktualnie suwerennych państw, od Federacji Rosyjskiej. Nasuwa się w pełni logiczne pytanie – dlaczego w tym programie nie uczestniczy Rosja? Komisarzy Unii Europejskiej twierdzą, że taka propozycja była wysuwana, lecz Rosja odmówiła uczestnictwa. W rzeczywistości wygląda to śmiesznie, gdyż nikt Rosji niczego konkretnego nie oferował. Ideolodzy „Partnerstwa Wschodniego” za swoje zadanie podstawowe uważali i nadal uważają wbicie klina w stosunkach między Rosją a krajami, które pragnie ona widzieć w nurcie euroazjatyckich procesów integracyjnych. Unia Celna Rosji, Białorusi i Kazachstanu, a także perspektywa utworzenia w 2015 roku otwartej dla nowych członków Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej jest kością w gardle polityków europejskich. Każdy ruch w tym kierunku powoduje u nich ataki uczulenia, a często reakcję wprost nieodpowiednią. Nieprzypadkowo Bruksela nader boleśnie zareagowała na niedawną decyzję Armenii co do przystąpienia do Unii Celnej i późniejszego wejścia do składu Unii Euroazjatyckiej. Jednak całą lawinę oburzenia wywołało zamrożenie przez Kijów procesu stowarzyszenia z Unią Europejską. Całe desanty polityków europejskich lądujące na terytorium Ukrainy publicznie wzywały ją do dokonania wyboru na korzyść integracji europejskiej. Ambicje skłaniają ich do ingerowania bez żenady w sprawy wewnętrzne suwerennego państwa. Wypada dodać, że Unia Europejska nie oferuje Ukrainie praktycznie nic, co miałoby zrównoważyć jej olbrzymie straty gospodarcze, jakie powoduje zerwanie kontaktów z krajami członkowskimi Wspólnoty Niepodległych Państw. Nie przedłożono w charakterze rekompensaty nawet reżimu bezwizowego. Nie zabrakło jedynie pięknie brzmiących obietnic i niedużych datek pieniężnych. Ta postawa w najlepszy sposób charakteryzuje nastawienie współautorów programu „Partnerstwa Wschodniego” wobec ich partnerów euroazjatyckich.
Ekspert z Instytutu Badań Humanitarnych i Politycznych Władimir Bruger proponuje rzucenie spojrzenia na aspekt geopolityczny całej sprawy:
Rozszerzanie się Europy jest dla niej swego rodzaju wymogiem nadrzędnym. Centrum współczesnego świata pod wzglądem gospodarczym i politycznym przenosi się z Unii Europejskiej do Azji Południowo-Wschodniej. Jeśli kraje europejskie nie będą realizowywać wspólnej polityki, narażą się na ryzyko wydalenia ich ze strefy, w której podejmowane są najważniejsze decyzje na skalę planetarną. Dlatego właśnie Unia Europejska stara się rozszerzać strefę swych wpływów. Nie mając realnej możliwości zintegrowania ze sobą krajów wschodnioeuropejskich i członków WNP, usiłuje ona zapewnić dla nich jakiś sztuczny status, który uzależnia je od Unii Europejskiej, nie zapewniając im żadnych dokładniej sformułowanych gwarancji przystąpienia ich do Unii i uzyskania prawa do głosu w składzie tej organizacji.
Niewystarczająca bynajmniej wielkość własnych zasobów energetycznych staje się dla Europy czynnikiem zmuszającym ją do nader cynicznego traktowania współpracy z bogatymi w zasoby surowcowe państwami Azji Środkowej i Zakaukazia, do niejakiego zapominania o istniejących w tych krajach problemach w dziedzinie demokracji czy respektowania praw człowieka. Oczywiście, chodzi tu o nie tylko o program „Partnerstwa Wschodniego”. Co dotyczy tego projektu, to jego lobbyści wolą wywieranie presji na kraje, najbardziej podatnych na to z punktu widzenia ich sytuacji gospodarczej. Natomiast w przypadku samowystarczalnego Azerbejdżanu zachowują się, jak im się wydaje, w pełni mądrze.
Zresztą, Unia Europejska może stracić również ten kraj w charakterze ewentualnego partnera. W Azerbejdżanie nasila się niezadowolenie w związku z programem. Niedawno szereg znanych działaczy społecznych Azerbejdżanu wezwał prezydenta Ilchama Alijewa do rezygnacji z udziału w programie „Partnerstwa Wschodniego” ze względu na nadmierną wyniosłość ze strony Brukseli i stosowanie przez nią podwójnych standardów w kwestii Karabachu. Białoruś, która aktywnie uczestniczy w euroazjatyckich procesach integracyjnych, także znajduje się, jak można zakładać, poza ramami programu. Pozostają więc tak naprawdę tylko Mołdawia i Gruzja, które w listopadzie parafowały umowę stowarzyszeniową z UE. Czy w tej sytuacji można mówić o jakimkolwiek sukcesie? Otóż, losy projektu w zakresie organizacji antyrosyjskich quasikolonii na przestrzeni euroazjatyckiej nie są bynajmniej oczywiste, gdyż w ostatnim czasie zanotowano zbyt dużo porażek. Zresztą, Europa, jak wykazuje praktyka, raczej nie zrezygnuje tak łatwo ze swych planów i stanowisk.
|